czwartek, 7 listopada 2013

DUSZYCZKI





Było to w roku 2002 - w ramach międzynarodowego projektu "Magic Net" otrzymaliśmy propozycję zrealizowania warsztatu i spektaklu z zakresu polskiej klasyki. Z tym, że musiała brać w tym udział młodzież.
Najpierw wybrałem partnerską szkołę – był to Ośrodek dla Młodzieży Niewidomej i Słabowidzącej w Krakowie. Decydując się na współpracę z młodzieżą niepełnosprawną celowo podwyższyłem sobie pułap wymagań. Cel pierwszych działań był bardzo jasny: realizacja spektaklu z zakresu polskiej klasyki, który pokazany zostanie na międzynarodowym festiwalu we Frankfurcie nad Odrą wraz z realizacjami innych teatrów z Europy. Założyłem sobie jednocześnie, iż zaproponuję kilka tekstów z zakresu szeroko pojmowanego romantyzmu, ale wybór, tego który zrealizujemy będzie należał do młodzieży.
Po ogłoszeniu w szkole, na pierwszym spotkaniu pojawiła się grupa około 30 osób w wieku 17-18 lat, potem w naturalny sposób grupa ta zredukowała się do połowy. Na tym etapie najciekawsze były dyskusje dotyczące tekstów literackich. Zaproponowałem trzy:  “Wesele” Stanisława Wyspiańskiego, “Kordian” Juliusza Słowackiego oraz  “Dziady cz. II” Adami Mickiewicza. Młodzież odrzuciła “Kordiana” – ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że podstawowa dla romantyzmu tematyka inicjacji młodego człowieka nie za bardzo ich interesuje. Wyboru pomiędzy zanurzonym w polskiej symbolice “Weselem”, a uniwersalnymi w swojej rytualności “Dziadami” dokonaliśmy w drodze głosowania – “Dziady” zwyciężyły jednym głosem!

Proces prób do spektaklu trwał około półtora miesiąca (2-3 sesji tygodniowo po 2-3 godziny każda). Oprócz grupy młodzieży brali w nim udział zawodowi pedagodzy z Ośrodka – Zofia Szczepaniak, która zajmowała się stroną plastyczna przedsięwzięcia i Barbara Lenczewska, która zajmowała się logistyką. Ze strony Mumerusa w próbach brał udział asystent reżysera, Kinga Piechnik. Praca nad “Dziadami” zasadniczo przypominała próby w teatrze profesjonalnym – to znaczy poszukiwanie, szkicowanie, tworzenie i w końcu – powtarzanie sytuacji scenicznych. Muzyka (wykonywana na żywo przez jednego z uczestników) powstała w drodze improwizacji. Przyznać muszę, iż poruszyło mnie to, iż młodzi ludzie bez żadnych oporów stwarzali obrzęd w sposób szczery i bezpośredni: klękali, modlili się słowami Mickiewicza, śpiewali pieśni – po to, aby duchy (grane przecież przez nich samych) wywołać. Ta wiara w możliwość wywołania duchów na scenie bardzo mnie poruszyła. Prawdę mówiąc – w zawodowym teatrze takie podejście byłoby niemożliwe, jako że pytanie “Co mam grać?” zadawane przez pseudoprofesjonalnych aktorów niszczy jakąkolwiek metafizykę (a bez wiary w nią obrzędu “Dziadów” po prostu zagrać nie można).
Premiera odbyła się we Frankfurcie, od razu w ramach międzynarodowego festiwalu i przed wielojęzyczną (w większości nie rozumiejącą języka polskiego) widownią. Efekt był piorunujący – zrozumieli nas i tak jak my, twórcy przedstawienia, uwierzyli w pojawiające się na scenie duchy przodków. Okazało się też, że polska literatura jest niezwykle uniwersalna.
Spektakl ten zagraliśmy jeszcze kilkakrotnie w Krakowie i raz za granicą – w Waldkirch w Niemczech.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz