Fot.: Katarzyna Kierys
TEATR DLA MNIE TO...
... dwie perspektywy: widza i rzemieślnika.
1. Jako widz.
Do teatru chodzę rzadko, ponieważ już w nim byłem,
gdyż należę do pokolenia, którego młodość - kiedy kształtuje się wrażliwość na
sztukę - przypadła na jeden z najlepszych okresów historii polskiego teatru:
lata siedemdziesiąte i częściowo osiemdziesiąte ubiegłego stulecia. Czyli: Cricot
2, Teatr Stary, warszawskie Studio i Dramatyczny, wrocławski Współczesny
(Helmut Kajzar!) i Polski, Akademia Ruchu (ta lista jest jeszcze dłuższa), a
wszystko to oparte na solidnym, profesjonalnym gruncie teatrów z mniejszych
ośrodków (jak choćby ze Śląska, skąd pochodzę). I teatry amatorskie - na
przykład "Skrzatki Cieszyńskie": teatr lalkowy grany przez dzieci pod
kierunkiem Jana Cieślara (gdzie zresztą występowałem jako Lis Przechera) -
którego prostoty i bezpośredniości ciągle w teatrze szukam i do której, jako
rzemieślnik dążę.
Tak więc, kiedy zdarza mi się (z
rzadka) pójść do teatru, najczęstszym wrażeniem jest déjà vu - już to widziałem
i to w lepszym wykonaniu. To uwięzienie w nudzie teatralnej, najstraszliwszej
ze wszystkich rodzajów nudy - bo wyjść w trakcie spektaklu (przez szacunek dla
innych widzów i aktorów) nie można. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to
rodzaj poznawczego kalectwa. Na szczęście ciągle jednak, co prawda rzadko,
zdarza się zobaczyć spektakl, który mi się podoba. Wtedy odnajduję w sobie
młodzieńca sprzed kilkudziesięciu lat, a czasami obrazy ze spektakli przychodzą
do mnie w snach.
2. Jako rzemieślnik.
Od 35 lat uprawiam rzemiosło
teatralne - czyli reżyserię. Z tej perspektywy teatr dla mnie to po pierwsze brak
lęku przed głupimi (z początku), własnymi pomysłami. Dotyczy to pierwszego
etapu pracy nad spektaklem, kiedy trzeba się do niego w samotności przygotować:
słuchając muzyki, oglądając obrazy, czytając, gapiąc się na życie toczące się
dookoła. Wtedy najważniejsze to nie bać się głupich pomysłów, a raczej podążać
za nimi, bo zdarza się, że to co głupie
na początku, a odpowiednio zgłębione, może stać się zarzewiem czegoś
interesującego i oryginalnego.
Potem następuje drugi, najciekawszy etap w pracy rzemieślnika: próby, gdyż
teatr dla mnie to przede wszystkim praca zespołowa, której solą, jądrem i
istotą są próby - czyli to, co w teatrze lubię robić najbardziej.
I na koniec: teatr dla mnie to
pragnienie realizacji niemożliwego. Kiedy zaczynałem studia reżyserii w
krakowskiej PWST, mój profesor, mentor i promotor mojego spektaklu dyplomowego
przekazał nam, czyli początkującym studentom takie oto zalecenie: "Panowie,
trzeba wziąć zdychającą kobyłę polskiego teatru za jaja i potrząsnąć!". Tego,
z oczywistych względów, nie da się zrobić - ale starać się trzeba.
Wiesław Hołdys
Odpowiedź na ankietę internetową przeprowadzoną przez Zbyszek Dramat https://www.facebook.com/ZbyszekDramat