czwartek, 31 grudnia 2020

NIESPODZIEWANY POŻYTEK Z TEATRU

 Jestem reżyserem teatralnym oraz teatrologiem. W prowadzonym przez siebie od 20 lat  Teatrze Mumerus zrealizowałem ok. 50 różnorakich  działań: spektakli, warsztatów, międzynarodowych projektów w większości opartych na własnych, autorskich scenariuszach inspirowanych różnymi źródłami kulturowymi (literatura, film, muzyka, plastyka, etnografia), często bardzo unikalnymi. Przy realizacji każdego z nich zebrało się sporo różnego rodzaju materiałów: listów, fotografii, często unikalnych tekstów itp., które nie zawsze znalazły swe miejsce w końcowym spektaklu. Każdy z nich wymagał także użycia innych teatralnych narzędzi. Opis zastosowanych praktyk teatralnych może być również użyteczny dla odbiorcy, także takiego, który zajmuje się praktyką teatralną. Chodzi mi o znalezienie wartości pozateatralnej: edukacyjnej, kulturotwórczej i poznawczej. Na tym ma polegać tytułowy "niespodziewany  pożytek z teatru", gdyż teatr - poza swoją funkcją podstawową, czyli publiczną prezentacją - może być bardzo istotnym narzędziem poznawczo-edukacyjnym.

Niniejsza publikacja jest opisem pracy nad wybranymi projektami. Przy czym - mniej mnie interesował końcowy efekt, a bardziej droga która do niego prowadziła. Innym "niespodziewanym pożytkiem" jest to, co po spektaklach pozostaje i nie chodzi mi tylko o zapisy wideo (z którymi można zapoznać się na naszym kanale na You Tube - KLIKNIJ), czy też zdjęcia (które również dostępne na naszej stronie poświęconej fotografii KLIKNIJ) - ale o zapisy tego, co pozostaje w pamięci po spektaklu. Stąd umieściłem  dwa postzapisy ("To nie są drzwi" i "Cyrki i ceremonie") - jeden z niech ma formę opowiadania. Nie opisuję recepcji zrealizowanych projektów - jeśli ktoś chciałby się np. zapoznać z opiniami i recenzjami to są one dostępne na stronie www.mumerus.net.  Większość z pomieszczonych tekstów zaczyna się od opisu inspiracji, punktu początkowego wybranych projektów. Jest to publikacja interaktywna - czytelnik klikając na zaznaczone hiperłącza może zapoznać się z albumami fotografii bądź nagraniami wideo. Dlatego w tekście nie ma (z małymi wyjątkami) zdjęć z opisywanych projektów.

ABY ZAPOZNAĆ SIĘ Z "NIESPODZIEWANYM  POŻYTKIEM Z TEATRU" - KLIKNIJ TU

 

Zrealizowano w ramach stypendium dla osób zajmujących się twórczością artystyczną, upowszechnianiem kultury oraz opieką nad zabytkami, którego fundatorem jest Gmina Miejska Kraków.

 

wtorek, 29 grudnia 2020

WIDZOWIE WTRĄCAJĄ SIĘ


Plakat Jana Polewki do projektu "Panopticum wyobraźni"

1.

Opowieść tę zawdzięczam aktorce, która brała udział w opisywanym przedstawieniu. Otóż teatr w pewnym mieście wojewódzkim, jednym z mniejszych zresztą, pod koniec lat sześćdziesiątych postanowił wystawić adaptację "Pamiętników chłopów", których akcja działa się za Polski międzywojennej, a jedną ze jej scenerii była pobliska wieś Ś... Co więcej - mieszkańców owej wsi, pod wodzą sołtysa, ów wojewódzki teatr zaprosił na premierę. No to oni poubierali się elegancko - jak do teatru, a więc w nylony, non-irony, bistory i ortaliony, damy spryskały się "Panią Walewską", a panowie pokropili dyskretnie "Przemysławką", wsiedli w swoje Syreny, Wartburgi oraz Szkody i pojechali do wojewódzkiego miasta. Idą do teatru, oglądają spektakl - a tu realizm pełen: aktorzy pracowicie odgrywają, jak to mieszkańcy wsi Ś... dzielili zapałkę na czworo, na przednówku jedli lebiodę, zupę gotowali w niemytych garnkach, żeby im się sól, która na ściankach osiadła, nie zmarnowała, i prawie że nie wywozili starców do lasu na domarcie. A wszystko jeszcze z podaniem prawdziwych imion i nazwisk uczestników tych przedwojennych zdarzeń - trzeba dodać, że synowie i wnukowie tych uczestników siedzieli nam widowni i miny im coraz bardziej rzedły. A wszyscy spoglądali na sołtysa, który w pewnym momencie zniesmaczony wstał, rzucił aktorom mięsiste "A ch.. wam w d..." i wyszedł. A za nim cała wieś Ś...  Jak widać - realizm nie zawsze popłaca.  

niedziela, 27 grudnia 2020

KODYCYL FOTOGRAFJI. POSTZAPIS

 

"- W tym domu nie ma nikogo. Wszyscy umarli.

- Otwórz mi przynajmniej ty! - zawołał Pinokio płacząc i błagając.

- Ja też jestem umarła.

- Umarła? Więc co robisz tam w oknie?

- Czekam na mary, które mają mnie zabrać"

(Carlo Collodi, Pinokio, przełożyła Zofia Jachimecka)

 

Podobno atelier fotograficzne nosi w sobie pamięć wszystkich, którzy tam się sfotografowali. Szczególnie pamięć sfotografowanych nieboszczyków, tak, tak, nieboszczyków, bo kiedyś przynoszono do atelier zmarłego (bywało, że w trumnie) i robiono mu ostatnie (a często było to pierwsze) zdjęcie.

W szarym, jakby zakurzonym świetle osłoniętych blachą żarówek majaczą białe blejtramy - tła do zdjęć z wymalowanymi widokami: a to góry, a to palmy. Parawan, za którym można się przebierać.  Przedmioty i sprzęty przykryte materiałem, tak jak przykrywa się meble w salonach i muzeach. Kilka taboretów do pozowania i urządzenie usztywniające żywym i trupom kark, aby nie poruszyli się podczas kilkudziesięciosekundowego, a nawet kilkuminutowego pozowania, aby naświetlić światłoczułą płytę bądź kliszę : kopfhalter. Trzymacz głowy.

środa, 23 grudnia 2020

KARTKA NA CUKIER

 

 
Projekt Ewa Natkaniec 

Początkiem roku 2009 otrzymałem propozycję, która przyznam - zaskoczyła mnie. Otóż była to propozycja z Instytutu Pamięci Narodowej, abym w ramach Roku Kultury Niezależnej

zrealizował warsztat teatralny zakończony pokazem jego efektu w postaci widowiska. Patronem i opiekunem projektu z ramienia IPN był Adama Kalita, z którym znam się od czasu, kiedy w 1981 roku był on szefem Niezależnego Zrzeszenia Studentów na polonistyce UJ, a ja członkiem tej organizacji.

Podstawowym założeniem był to, aby w warsztatach brali ludzie urodzeni w latach osiemdziesiątych, dla których tzw. komuna była czymś odległym, natomiast aby warsztaty prowadził niżej podpisany, który w latach siedemdziesiątych był w wieku uczestników warsztatów. Zaprosiłem również do współpracy aktorów mojego pokolenia (Beata Kolak) i o pokolenie młodszych (Anna Lenczewska i Robert Żurek) - zależało mi na spojrzeniu różnych generacji.

Tematem miało być zetknięcie kultury oficjalnej wyrażającej się w języku propagandy, przemówień, obfitej twórczości literackiej spływającej spod pióra popieranych przez władzę twórców z kulturą nieoficjalną: wydawnictw ukazujących się poza cenzurą, ulotek, napisów na murach. Interesowało mnie  zderzenie tych dwóch kultur, a w szczególności języka, jakimi się posługiwały.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

BAL BEZ BALU CZYLI OBOWIĄZUJE BEZWZGLĘDNY NAKAZ ZAMYKANIA DRZWI

 

Podczas pracy nad spektaklem "Kartka na cukier" (2009 r.)zebrałem sporo materiałów: rysunków, ulotek, wierszy, artykułów prasowych z kręgu kultury oficjalnej, urzędowej, propagandowej oraz nieoficjalnej, podziemnej, niecenzuralnej - z okresu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Ponieważ większość tych materiałów jest trudno dostępna postanowiłem je opublikować. A jak zostały wykorzystane - można ocenić oglądając nagranie wideo - kliknij tutaj

Rysunek Andrzej Krauzego  zamieszczony w londyńskim Observer, w 1980

wtorek, 15 grudnia 2020

JAK SIĘ TO ROBI


 Jakiś czas temu otrzymałem e-maila następującej treści: "Jestem uczennicą Społecznego Liceum Ogólnokształcącego (...) i w ramach zadania na zajęcia teatralne, chciałabym się do Państwa zwrócić z uprzejmą prośbą na odpowiedzenie na kilka pytań dotyczących pracy w teatrze. Uzyskanie na nie odpowiedzi w wielkiej mierze pomoże mi oraz moim koleżankom z zajęć teatralnych rozwijać się dalej w tym kierunku. Oto krótka lista pytań:

- Jak zabierają się Państwo do pracy? (proszę wybaczyć ten kolokwializm)

- Skąd czerpią Państwo pomysły?

- Jak organizują Państwo swoją Pracę?

- Jak dzielą się Państwo zadaniami?"
Przyznam, że od czasu do czasu otrzymuję podobne maile: a to z prośbą o opisanie czegoś tam, bo jest potrzebne na zajęcia; a to z prośbą o wypełnienie ankiety. Zwykle pozostawiam je bez odpowiedzi dlatego, że odpowiedź wymagałaby poświęcenia bardzo dużej ilości czasu, którego po prostu nie mam. Tym razem jednak coś mnie w tym mailu zainteresowało: prostota pytań, na które nie ma oczywistych i prostych odpowiedzi. Zdecydowałem zatem odpowiedzieć na te pytania w formie artykułu - może przemyślenia biorące się z wieloletniej praktyki mogą kogoś zainteresować.

wtorek, 8 grudnia 2020

DUCHY DOMOWE

Rys.:Wiesław Hołdys 

Każdy może sobie wyhodować domowego i pożytecznego ducha. Wystarczy wziąć jajko od czarnej kwoki i czarnego koguta, a potem przez dziewięć dni i nocy trzymać je pod lewą pachą. Przez cały ten czas nie wolno się myć. Z tego jajka wykluje się malutki czart, demon domowego ogniska. Nie wolno nadać mu imienia, bo wtedy ów zniknie i nie będzie z niego żadnego pożytku. Niewiarygodnie zdolne stworzenie - wszystkiego potrafi się w mig nauczyć!

Ale istnieją duszki i duchy już nazwane. Pracowicie je opisał Wiesław Hołdys, część z nich wystąpiła w spektaklu Teatru Mumerus "Godzinki czyli od świtu do zmierzchu", a jeden z nich w spektaklu "Ampuć czyli zoologia fantastyczna"

GODZINKI CZYLI W ZAWIESZENIU


Rys.:Wiesław Hołdys 

Kiedy byłem dzieckiem, jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, w moim domu rozbrzmiewały godzinki. Prababcia Weronika (właściwie niedokładnie prababcia, ale to nie ma nic do rzeczy), góralka spod Żywca, o różnych porach dnia śpiewała - raz to: "Kiedy ranne wstają zorze..", a raz to: "Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę świętą...", a raz to -jeszcze coś innego. W ogóle dla Weroniki pory dnia były naznaczone pewną stałą symboliką - w południe robi się to i to (bo o tej porze coś się świętego wydarzyło), a po południu nie robi się tego i tego - bo tej porze ukrzyżowano Chrystusa. Nie tylko czas dla Weroniki był wiecznie odradzającą się powtarzalnością - także przestrzeń i żyjątka mieszkające w naszym domostwie. Na przykład odnosiła się ona  z wielką atencją do pająków - gdyż wiedziała, że pająki ukrywając malutkiego Jezusa w swej sieci ocaliły go przed rzezią Heroda. Weronika żyła archetypami.